Historia Klasztoru
Historia powstania klasztoru redemptorystów w Krakowie, na podstawie wspomnień czcigodnego sługi Bożego o. Bernarda Łubieńskiego
Po rozproszeniu naszych ojców, tak zwanych benonitów w Księstwie Warszawskim w 1808 r. przez Napoleona oraz po ponownym wygnaniu ich z Piotrkowic w 1833 r., o. Jan Podgórski osiadł z dala od swoich współbraci na Zwierzyńcu w Krakowie przy siostrach norbertankach i tu 6 marca 1847 r. umarł. Ale umarł z nadzieją w sercu, że to, o co się starał za ks. Skórkowskiego, biskupa krakowskiego, stanie się po jego śmierci, a mianowicie: że redemptoryści osiedlą się w Krakowie. Przeszło pięćdziesiąt lat minęło od śmierci o. Podgórskiego, zanim się to ziściło. […]
Przysłał nam Pan Bóg prawdziwego przyjaciela i dobroczyńcę w osobie księcia kardynała Jana Puzyny, żeby naszą maluczką Kongregację do Krakowa wprowadzić. […] Wciąż o tym mówił i w Rzymie z naszym o. generałem i z o. prowincjałem naszym we Wiedniu. Rozmawiał też bardzo często o tej fundacji z jednym z nas, z którym w wielkiej jest zażyłości od lat: z o. Bernardem Łubieńskim. Otóż do tego to ojca pisał na nowy rok 1900 do Mościsk, a w liście [tym] wyraził życzenie: „,aby w diecezji św. Stanisława Wasz zakon jak najrychlej założył dom zakonny”. Na polecenie o. Janečka, ówczesnego wizytatora naszej wiceprowincji polskiej, ów ojciec napisał list do księcia bp. Puzyny przedstawiając nasze stanowisko do propozycji fundacji przy kościele św. Krzyża w Żywcu lub w Wadowicach. Na koniec dodał: „Czy wreszcie może Najdostojniejszy ma inną propozycję w swej diecezji dla nas z odpowiednimi warunkami, jak np. Podgórze?”
Zaledwie ten list ów ojciec do ks. biskupa napisał, a nadarzyła się okazja być w Krakowie dnia 18 stycznia 1900 r. Pospieszywszy do pałacu, zastał ks. biskupa rozpromienionego. Zaraz do rzeczy rozmowa przyszła. Książę biskup odrzucił plan żywiecki i wadowicki i całym sercem ofiarował nam Podgórze, jako miejsce najodpowiedniejsze na fundację dla nas. Ta rozmowa w dzień [święta] Katedry św. Piotra w Rzymie stanowi początek fundacji na Podgórzu! […]
Podgórze w 1900 r. w kwitnącym stanie materialnym było, tak, że żadnych podatków dodatkowych w mieście nie pobierano. Załoga wojskowa, stacja kolejowa Podgórze-Płaszów, wielki młyn, wapienniki, ceglarnie, gimnazjum, itd., przyczyniły się do tego. Zbliżenie do Krakowa przez dwa mosty sprawia, że dla taniego życia jest tu napływ wielki robotników, rzemieślników i czeladników wszelkiego kalibru. Toteż moralna strona miasta nieświetnie się przedstawiała. Socjalizm się rozpanoszył. Rzezimieszki krakowskie tu mają swoje nory. […]
Tymczasem przy kościele parafialnym, za szczupłym na coraz bardziej rozrastającą się ludność, a do tego grożącym ruiną, jest tylko proboszcz z trzema wikarymi i dwoma katechetami. Parafia zaś podgórska, oprócz miasta, obejmuje 9 wiosek i liczy przeszło 17 000 dusz. Prawda, że za Wisłą zaraz jest Kraków ze swymi prześlicznymi świątyniami i klasztorami, ale w samym Podgórzu, prócz maluczkiego domku sióstr felicjanek, klasztoru nie ma żadnego, a dopiero o 5 kilometrów, w Łagiewnikach, [jest] przytułek dla upadłych niewiast u sióstr Matki Miłosiernej.
Tu więc znalazło się pole pracy dla synów św. Alfonsa, bo zaiste znajdują się tu dusze najbardziej pomocy duchowej pozbawione i opuszczone.
Właśnie Na tę rozmowę nadszedł do pałacu ks. kanonik Anatol Nowak, już nominat na sufraganię krakowską, największy ze wszystkich przyjaciel nasz. Jemu książę biskup polecił obejrzeć się na Podgórzu, gdzie by było najodpowiedniejsze miejsce do nabycia dla nas. Ten pełen ducha Bożego kapłan długo się nosił z myślą wstąpienia do naszego Zgromadzenia, które całym sercem ukochał, często bywając u nas w Mościskach i w Tuchowie na rekolekcjach i zasilając duszę swą pismami św. Alfonsa. Wszedł w bliskie relacje z naszym o. generałem w Rzymie i z ojcami we Wiedniu. Tak, że w końcu został przyjęty do [grona] oblatów naszej Kongregacji. Odtąd tylko szukał okazji, aby nam wyświadczyć jaką usługę, mówiąc, że to jego obowiązek, bo jest naszym.
Zaraz nazajutrz po owej rozmowie z ks. bp. Puzyną, ów ojciec wraz ze swoim bratem, hr. Rogerem Łubieńskim, zajechał przed kanonię ks. kan. Nowaka i do karety go wzięli, żeby objechać Podgórze. Ks. Nowak przede wszystkim pragnął, znając dobrze stosunki parafii podgórskiej, abyśmy się w Dębniku osiedlili, bo tu [było] największe opuszczenie dusz i oddalenie od kościoła. Zajechano więc wpierw przed kaplicę na Dębnikach, bo zdawało się, że przy niej, tuż nad Wisłą stanąć by mógł nowy klasztorek. Objechano też inne strony miasta. Konkluzja była taka, że ks. Nowak będzie przez znajomego adwokata wywiadywał się o parcelach korzystnych dla nas, będących na sprzedaż w parafii podgórskiej. […]
Tymczasem już gruchnęło po Podgórzu, że redemptoryści chcą się tam ulokować. […] Dnia 13 września 1900 r. o. wizytator Janeček rozpatrując się po mieście, wstąpił do ks. proboszcza Antoniego Gruszeckiego i zwierzył mu się, w jakim zamiarze pojawił się na Podgórzu. Przezacny ten kapłan, zamiast stawiać jakieś trudności, przyrzekł, że całym sercem poprze tę sprawę w radzie miejskiej. […]
Kiedy ks. proboszcz Gruszecki 24 września przedstawił o. Łubieńskiego w Magistracie przed panem burmistrzem Franciszkiem Maryewskim z zapytaniem: czy by radę miasta Podgórza nie raczył nakłonić, aby nam jakąś parcelę darowała, lub za skromne wynagrodzenie sprzedała, zaraz pan Maryewski nadmienił o parceli między szkołą a gmachem Sokoła, jako możliwie odpowiednią dla nas. Lecz prosil, abyśmy wnieśli na piśmie naszą prośbę, którą by miał w ręku do przedłożenia radzie miasta.
Po powrocie do Mościsk, za upoważnieniem o. Janečka, o. rektor wystosował list do Rady Miasta Podgórza w wigilię św. Michała, patrona Galicji, ale też i naszej Kongregacji. Na ten list już z dnia 5 października odpowiedź nadeszła do Mościsk: „Nim Magistrat będzie mógł powziąć decyzję, względnie przedłożyć radzie miejskiej odpowiednie wnioski, uprasza się o wysłanie tutaj swego delegata, który by udzielił bliższych informacji tak co do położenia gruntu odpowiedniego pod budowę, jak też [jego] rozmiarów”. […] Dnia 24 października o. rektor zatrzymał się na noc u ks. proboszcza Gruszeckiego. Nazajutrz po Mszy św. przed obrazem MB Nieustającej Pomocy, w samo południe, z bijącym sercem, ale też z wielką ufnością (bo nowicjusze tegoż dnia w Mościskach na tę intencję nabożeństwo do Dzieciątka Jezus odprawiali), wraz z ks. proboszczem fiakrem przed Magistrat zajechał. Przyjęcie było bardzo życzliwe. Żeby nie fatygować na drugie piętro, pan burmistrz z wiceburmistrzem i kilkoma radnymi zeszli do dolnej kancelarii. Zawołano geometrę, który rozłożył mapę miasta i wskazywał wszystkie parcele należące do miasta – do wyboru. Lecz ponieważ inaczej grunta w rzeczywistości, a inaczej na mapie wyglądają, siedli ci panowie do fiakra i obwieźli po mieście na inspekcję tychże parcel o. rektora i ks. proboszcza.
Najpierw pojechano na Krzemionki. Tu na końcu ulicy Mickiewicza [dzisiejsza Zamoyskiego], o kilka kroków od ochronki, gdzie są felicjanki, był rodzaj ugoru. Ani jednego drzewka, ani trawy nie było widać. Rzekłbyś, że to puszcza. Ale z tej puszczy co za widok wspaniały! Wisła oblewająca podnóże Wawelu, Skałka, tudzież różne wieżyce kościołów krakowskich. Z daleka zaś Tyniec, Bielany, Kopiec Kościuszki i Kopiec Wandy. Tu o. rektor przy inspekcji rzucił medalik Matki Bożej na ziemię, który niedawno z Loreto przywiózł, ażeby Matuchna Boża ten plac objęła na swoją własność. Tak też uczyniła! Bo chociaż dalej pojechano, po większej części były to doły po wykopaniu gliny na cegły i zarazem małe ich rozmiary sprawiły, że nie zdawały się [być] dla nas odpowiednie.
Nazajutrz, dnia 26 października, wystosowany został list z Mościsk do Rady Miasta Podgórza, w którym [postawiono] dwa pytania: „Czy Prześwietna Rada parcelę na Krzemionkach nam odstąpić raczy? I na jakich warunkach?”.
Rada się długo namyślała. [W końcu] uchwała zapadła i przez burmistrza do Mościsk [została] przesłana: „Mam zaszczyt zawiadomić, że tutejsza Rada Miejska postanowiła uchwałą z dnia 6 grudnia 1900 r. odsprzedać Wielebnemu Zgromadzeniu część parceli gruntowej 1.719 i przestrzeń około 1500 sążni po cenie 2 korony za jeden sążeń kwadratowy. Grunt ten jest położony przy końcu ul. Mickiewicza. Uchwała ta musi być zatwierdzona przez wydział Rady Powiatowej w Wieliczce, po czym będzie ją można wziąć za podstawę do sporządzenia kontraktu”.
W styczniu 1901 r. Rada Powiatowa w Wieliczce zezwoliła na sprzedaż parceli. Dotarło też wyczekiwane pozwolenie na kupno. gruntu od o. generała Macieja Rausa. O. generał udzielił także pozwolenia o. rektorowi w Mościskach, żeby tu i ówdzie zbierał fundusze na fundację. […]
O. Józef Palewski, który został wybrany przez przełożonych, żeby figurował w kontrakcie jako posiadacz gruntu i zabudowań wraz zo. Janečkiem i z ks. bp. Nowakiem stawili się dnia 6 lutego 1901 r. w Magistracie. Omówiono niektóre szczegóły kontraktu, a między nimi były i te dwa: że nie będziemy sprzedawać kamienia z naszego gruntu; po wtóre, że za rok już się budować zaczniemy. [Następnie] o. Palewski kontrakt podpisał i od tej chwili Kongregacja nasza miała swój własny kawałek ziemi krakowskiej! Za co niechaj będą dzięki Bogu Najwyższemu, Najświętszej Panience Niepokalanej, św. Józefowi, św. Stanisławowi, św. Alfonsowi i bł. Klemensowi.
Pojawiła się [też] nowa okoliczność. Ostatnim domem przy ulicy Mickiewicza, gdzie była nasza posiadłość, był dom jednopiętrowy o 5 oknach z frontu, nieco od ulicy oddalony. W nim można [było] zaraz się osiedlić i dozorować stąd budowaniem nowego domu. Szczególnie pożądanym było [więc] jego nabycie, [tym bardziej, że] ta parcela wchodziła jako klin w naszą posiadłość. O. generał chętnie na to zezwolił i o. wizytator kupno przeprowadził. […]
Rok 1901 się skończył, ale jeszcze do budowania się nikt nie zabierał. Zresztą zebrany grosz przez o. rektora mościskiego został pochłonięty przez dokupienie owej dodatkowej nieruchomości, a skąd wziąć pieniądze na dalszą budowę, było zagadką, której nikt nie mógł rozwiązać, aż sam Pan Bóg niespodziewanie źródło nam otworzył miłosiernej opatrzności swojej.
W 1901 r. wstąpił do nowicjatu w Mościskach ks. Adolf Żółtowski, syn sławnego eksszambelana Teodora hr. Żółtowskiego właściciela Nekli. Ten młody kapłan, wybudowawszy kościół w swym rodzinnym gnieździe Nekla, wyrwał się z Poznańskiego, żeby się stać pokornym synem św. Alfonsa. Gdy odprawił połowę swego nowicjatu, od 2.08.1901 do 2.02.1902, przełożeni nasi uznali, że można go do profesji dopuścić. W dzień po profesji zdeklarował, że ofiaruje na fundację w Podgórzu 35 000 koron. Tą wspaniałomyślną ofiarą na rzecz Kongregacji o. Adolf Żółtowski stał się istotnym fundatorem domu podgórskiego. Albowiem, gdy przełożeni mieli w rękach ten jego dar, śmiało mogli przystąpić do budowy nowego domu.
Tymczasem 2 maja 1901 r. zaszły zmiany przełożonych w wiceprowincji polskiej i zamiast o. Janečka, o. Teofil Pasur stał się wizytatorem naszym. Jemu to dane było w ruch wprowadzić budowę nowego domu według planu pana Niewiadomskiego, a szkicu o. Janečka. […]
W dzień św. Mateusza apostoła 21 września 1902 r. nastąpiła uroczystość poświęcenia kamienia węgielnego. O godzinie 8 rano zajechał książę kardynał Puzyna pod parafialny kościół na Podgórzu i odprawił cichą Mszę św. Po czym poprowadził uroczystą procesję na plac budowy. […] Tutaj poświęcił kamień węgielny, do którego pergamin w rurce blaszanej został włożony, w którym opisana była uroczystość i były włożone różne monety i medaliki. Po czym książę kardynał do licznie zebranych wiernych przemówił, zachęcając ich do datków na dalszą budowę. […]
W końcu nastąpiła godzina od opatrzności postanowiona na objęcie domu na Podgórzu, chociaż jeszcze nieukończonego. […] Dnia 17 lipca 1903 r. ogłoszono w Mościskach, że o. generał Maciej Raus ustanowił dom podgórski rezydencją wizytatora. Rozporządził też równocześnie, że o. wizytator będzie także superiorem domu. Tak więc fundatorem tego nowego domu mianowany został o. Teofil Pasur, który od trzech lat [jest] wizytatorem wiceprowincji. Jak więc głowa nowego domu została ustanowiona, szybko doszło do zamieszkania w nim. […]
Dzień 30 lipca 1903 r. – oto data rozpoczęcia domu podgórskiego. Tego dnia [bowiem] o. wizytator tu przybył z Mościsk i przywiózł ze sobą o. Józefa Stacha do pomocy w urządzeniu kaplicy i domu. Wielkich niewygód ojcowie doznawali wraz z br. Stanisławem (Grzegorzem) Cieślakiem (przybył z Tuchowa 27 lipca) w tych pierwszych dniach, bo ani kuchni ani naczyń nie było, ani łóżek porządnych. Ochoczo wszyscy zajęli się uporządkowaniem i ustrojeniem przede wszystkim kaplicy, która obejmowała parter i pierwsze piętro całego nowego budynku. […] 1 sierpnia przybył też o. Łubieński z Mościsk przeniesiony.
[W uroczystość] św. Alfonsa, 2 sierpnia 1903 r., miało miejsce poświęcenie kaplicy i wprowadzenie obrazu MB Nieustającej Pomocy. Ojcowie wcześnie rano odprawili Mszę św. w parafialnym kościele. Ponieważ książę kardynał Puzyna właśnie uczestniczył akurat w konklawe przed wyborem Ojca św. Piusa X, z jego poręki kochany nasz bp ks. Anatol Nowak zajechawszy o 8 rano do parafialnego kościoła, poprowadził procesję z obrazem z Rzymu sprowadzonym do kaplicy naszej. Tu najpierw dokonał poświęcenia kaplicy pod tytułem Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Następnie zawieszono nad ołtarzem obraz i ks. biskup wygłosił kazanie. Winszując podgórzanom, że nas mają; winszując i nam żeśmy tu objęli posterunek nowy dla pracy misjonarskiej. Po kazaniu odprawił cichą Mszę św., podczas której zakonsekrował puszkę z hostiami i tak dobrego naszego Pana z nieba do kaplicy i domu naszego sprowadził.
o. Bernard Łubieński, Kronika klasztoru redemptorystów w Krakowie t. I, s. 2-21.